Tak jak pisałam w poprzednim poście, odkąd mieszkam w Warszawie, pracuję w sklepie gdzie kupić można między innymi srebrną i sztuczną biżuterię. Od pierwszego dnia zakochałam się w wyrobach głównie z kamieniami naturalnymi oprawionymi w srebro, ale nie tylko - sztuczna biżuteria bywa równie piękna.
Przyznam szczerze, że mam nieco bardziej staromodny styl, dlatego nie wszystkim spodobają się moje małe zbiory. ;)
Na pierwszy ogień - zawieszka ze srebra oksydowanego z naturalnym rubinem.
Jest to jedna z moich ulubionych zawieszek, równocześnie jedna z najdroższych jakie posiadam.
W tej zawieszce najbardziej zauroczył mnie odcień kamienia no i cudowna, ręcznie zdobiona oprawa.
W ezoteryce rubin jest przypisany do mojego znaku zodiaku, mawia się, że dodaje energii i sił do działania i... chyba coś w tym jest. :)
................................................................................
Kolejną rzeczą jest zawieszka z naturalnym granatem, a dookoła jest wysadzany markazytami. Kolor tego kamienia od razu mnie urzekł, jest to piękna, rdzawa czerwień, która genialnie współgra z ciemnym blaskiem drobniutkich markazytów i oksydowanym srebrem. Szlif to tradycyjna fasetka, która podkreśla delikatny acz zdecydowany charakter całości. Podobnie jak rubiny, granat jest przypisany do znaku Barana.
Symbol Słońca od pewnego czasu jest mi bardzo bliski. Jest częścią mojego tatuażu, mam kilka koszulek z takim motywem... w zbiorze biżuterii nie mogło go również zabraknąć ;)
Na zdjęciach jest drobna zawieszka z miodowym bursztynkiem w oksydowanym srebrze, najczęściej noszony przeze mnie na aksamitnej lub koronkowej obroży, doskonale dopełnia stylizacje z niewielkimi dekoltami. Bursztyny mają w sobie pewną dozę tajemniczości, piękne zatopione w nim łuski sprawiają, że nie jest on oczywisty.
................................................................................
Przejdźmy do kolczyków. W moim skromnym zbiorze wiele par nie znajdziecie, dopiero niedawno postanowiłam pozbyć się tunelu, który miałam kilka lat w lewym uchu. Od tego czasu sukcesywnie dobieram sobie kolejne pary kolczyków, jednak przyznam szczerze, że noszę je tylko na wyjątkowe okazje.
I tak na zdjęciach poniżej możesz zobaczyć kolczyki z błękitnymi opalami i topazami oprawionymi w srebro, które kupiłam bardzo dawno temu na jedną konkretną okazję - własny ślub. To właśnie od nich zaczęłam kompletowanie swojego stroju.
Od pierwszej chwili kiedy je zobaczyłam, zakochałam się w nich. Musiałam je mieć, mimo, że do najtańszych nie należały. Na szczęście jest okazja by je założyć, na żywo prezentują się jeszcze lepiej. :)
................................................................................
Kolejne kolczyki mają w sobie kryształy Swarovski.
Co prawda nie przepadam za sztucznymi elementami w biżuterii, ale tutaj zachwycił mnie kolor. Od jakiegoś czasu szaleję na punkcie butelkowej zieleni i burgunda, które, o dziwo, nagle stały się modne. Kryształy oprawione w postarzane, oksydowane srebro dodają elegancji i niepowtarzalnego uroku. Tak jak pisałam wyżej... kolczyki zakładam raczej na specjalne okazje, ale niestety nie zawsze jestem w stanie się powstrzymać. ;)
................................................................................
Ostatni już przedmiot to również kolczyki z kryształami Swarovski.
Jest to kolor krwistej czerwieni, która bardzo fajnie współgra z moimi ciemnobrązowymi włosami.
Kolczyki bardzo ładnie optycznie wydłużają twarz, a rodowane srebro daje nam wspaniały połyskujący efekt, dzięki czemu całość wygląda nowocześnie, ale równie elegancko.
I tak dobrnęliśmy wspólnie do końca mojej opowieści o części mojej kolekcji. Pokazałam Ci moje ulubione elementy, które zapadły mi w pamięć i często wracam do nich chociażby popatrzeć, chociaż musimy pamiętać o tym, że biżuteria lubi być noszona - w przeciwnym razie bardzo się utlenia i zwyczajnie... jest smutna! :D
Dziękuję za odwiedziny i zapraszam ponownie! :)